Mikroapartamenty mają zarówno swoich zagorzałych zwolenników i zwolenniczki, jak i przeciwników i przeciwniczki. Ci pierwsi, do których zalicza się guru minimalizmu Graham Hill, wskazują na zalety oszczędnego życia i elastyczną przestrzeń. Po drugiej stronie są głosy ostrzegające, że mikromieszkanie to pierwszy krok do depresji. Te ostatnie są popularne, bo zakorzenione w status quo i obronie istniejących nawyków. Mało kto mieszka w dobrze zaprojektowanych mieszkaniach z niewielką liczbą przedmiotów, za to dużo osób w za małych mieszkaniach z dużą ilością rzeczy.
W TYM NIE DA SIĘ MIESZKAĆ…
Krytycy i krytyczki mikroapartamentów stwierdzają, że małe metraże są szkodliwe dla zdrowia i są pierwszym krokiem do patologii społecznych. Symptomatyczne są tutaj głosy, które towarzyszyły realizacji Carmel Place. Kiedy burmistrz Bloomberg obniżył metraże mieszkań i skierował projekt nARCHITECTS do realizacji, rozgorzała gorąca dyskusja na temat szkodliwości promowania małych mieszkań. Na łamach „The Atlantic” w artykule Jacoby Urist o znamiennym tytule, który można by przetłumaczyć: „Ryzyka zdrowotne życia w mikroapartamentach. Życie na małych metrażach może prowadzić do choroby psychicznej” znajdziemy głosy zatrwożonych ekspertów i ekspertek. Dak Kopec, dyrektor ds. zdrowia ludzkiego w Boston Architectural College stwierdza, że wprawdzie małe mieszkania mogą być idealnym rozwiązaniem dla dwudziestolatków, ale już niekoniecznie będą one dobrze wpływały na zdrowie osób w wieku 30–40 lat, które są pod wpływem większego stresu, więc mogą gorzej znosić mniejsze metraże. Dom powinien być bezpieczną przystanią, a osoba posiadająca wymagającą pracę może nocą czuć się uwięziona w zbyt małym mieszkaniu, zwłaszcza jeśli ma do wyboru własną przestrzeń zagraconą osobistymi przedmiotami albo przestrzenie wspólne pełne ludzi. Kopec przywołuje badania wskazujące na to, że nadmierne zagęszczenie może prowadzić do przemocy domowej i większej skłonności do używek.
Argumentem przeciwko elastycznym przestrzeniom ma być również to, że każdy dzień to ciąg nawykowych sekwencji i dodawanie do nich kolejnych ma być nieznośną uciążliwością. Ponieważ mikroapartamenty są zbyt małe, aby pomieścić podstawowe meble takie jak łóżko, stół i kanapa w tym samym czasie, mieszkańcy i mieszkanki muszą przearanżować swoje mieszkania tak, aby mogły zacząć pełnić inną funkcję. Dylemat nie polega na ścieleniu albo nieścieleniu łóżka, ale na tym, czy mieszkanie w centrum i konieczność składania łóżka, jeśli chce się pracować w domu i mieć gości (zamiast wrzucenia bałaganu do sypialni) jest większą uciążliwością niż konieczność codziennych długich dojazdów do pracy. (…)
„OSOBISTA PRZESTRZEŃ ŻYCIOWA”
Potrzeba prywatności to czynnik, którego nie można ignorować, planując rozwiązania dla mieszkalnictwa. Kwestią do dyskusji jest, jak ją zapewnić przez rozwiązania architektoniczne i w jakim stopniu można ją współdzielić i z kim. Pojęciem, które opisuje tę potrzebę prywatności, jest „osobista przestrzeń życiowa”. Badacze stosują ją, żeby lepiej zrozumieć, w jakim otoczeniu będziemy czuć się dobrze. „To znacznie więcej niż sypialnia, ale mniej niż pełnoprawny dom, osobista przestrzeń życiowa jest zazwyczaj przytulnym pokojem w większym otoczeniu mieszkalnym, który pełni funkcję podstawowego terytorium danej osoby. Może obejmować pokój nastolatka w rodzinnym domu, pokój w akademiku, pokój w mieszkaniu współdzielonym z dorosłymi rówieśnikami. Może to być pokój w pensjonacie, w którym serwowane są posiłki, łóżko w jednoosobowym pokoju hotelowym lub pokój w domu opieki dla osób starszych.”
Niezbędna osobista przestrzeń życiowa stoi również za definicją przeludnienia Eurostatu, który mówi jasno, że mieszkanie, które nie jest nadmiernie zagęszczone, to takie, gdzie każdy ma prawo do swojego pokoju, a sypialnie mogą dzielić osoby będące w związku intymnym lub dzieci tej samej płci i dzieci różnych płci, ale tylko do 12. roku życia. Ponadto w mieszkaniu powinien być pokój dzienny, niebędący sypialnią. Logika która stoi za tym wskaźnikiem zakłada, że dobre mieszkanie to takie, gdzie możemy spokojnie odpocząć i mieć życie towarzyskie, więc kawalerki, w tym mikroapartament, stają się przeludnione już w momencie, kiedy mieszkają w nim dwie osoby. Jeśli chodzi o minimalny metraż, to zależy on od uwarunkowań kulturowych. Zupełnie inne oczekiwania mają mieszkańcy i mieszkanki Wiednia, a jeszcze inne mieszkający w Hongkongu.
KOSZT M2 KONTRA KOSZTY UKRYTE
Jak bardzo można zmniejszać mieszkania w poszukiwaniu niższych cen? Kluczowe znaczenie ma otoczenie mieszkań. Mikroapartamenty przestają być postrzegane jako kolejny czynnik zwiększający ryzyko życia z depresją dopiero, gdy spojrzymy na nie w szerszym kontekście. (…) Szukając rozwiązań dla tanich mieszkań dostrzega się przede wszystkim koszt metra kwadratowego, ale już nie dodatkowe koszty związane z życiem w danym miejscu – zarówno te, które wchodzą w skład naszych stałych comiesięcznych wydatków, jak i te związane ze zdrowiem fizycznym i psychicznym. W dobrze działającym systemie planowania mniejsze mieszkania można by budować wyłącznie, jeśli towarzyszyłyby im dostępne cenowo usługi i przestrzenie spotkań, które rekompensowałyby niewielki metraż.
Życie w zbyt dużym zagęszczeniu jest szkodliwe dla naszego zdrowia, podobnie jak długie i męczące codzienne dojazdy. W kontekście mikroapartamentów warto zwrócić uwagę, że wizja małego metrażu dla większości z nas jest straszniejsza niż perspektywa innego szkodliwego modelu mieszkania. Mianowicie, życia na przedmieściach, czyli codziennych dojazdów w korkach i wynikających z nich wysokich wydatków oraz braku czasu. Obserwując nasze miasta, mniej przerażające wydaje się dożywocie w domku na przedmieściach na kredyt niż perspektywa mieszkania na małym metrażu. Mimo że przedmieścia pozbawione lokalnych centrów i wymuszające długie podróże również wywołują depresję. Poza dodatkowymi kosztami długie dojazdy to również słabsze więzi rodzinne i większy niepokój. Charles Montgomery pisząc o szkodliwych działaniach rozlewania się miast, przywołuje badania pokazujące, że nastolatki mieszkające na przedmieściach i spędzające mniej czasu z rodzicami mają większą skłonność do sięgania po używki niż ich rówieśnicy i rówieśniczki z centrów metropolii, i to niezależnie od zamożności.
Mikroapartamenty uderzają w czułą strunę, jaką jest lęk przed brakiem prywatności, znany każdej osobie, która chociaż przez chwilę mieszkała na zbyt małym metrażu, przebywając w otoczeniu zbyt dużej liczby osób. Wizja małego mieszkania w mieście jakie znamy, czyli mieście dysfunkcyjnym o kiepskiej jakości przestrzeni publicznej, z hałasem i odstręczającym widokiem za oknem, wywołuje ścisk w żołądku i natychmiastową negatywną reakcję. (…)
OKOLICA MA ZNACZENIE
Kompaktowe mieszkania mogą być wygodne i funkcjonalne, jeśli na osiedlu i w jego najbliższej okolicy dysponujemy siecią usług. Zamiast zastanawiać się nad tym, jaki powinien być optymalny metraż, powinniśmy patrzeć na mieszkanie kompleksowo, tak jak to robią nARCHITECTS, proponując koncepcję rozproszonego mieszkania. Zadajmy sobie pytanie o to, jakich usług towarzyszących potrzebujemy na różnych etapach życia. Nawet jeśli mikroapartamenty nie są odpowiedzią dla rodzin z dziećmi, to budynki z małymi jednostkami z przestrzeniami wspólnymi mogą być odpowiednie w okresie naszego życia, kiedy mieszkamy samodzielnie. Mniejsze metraże to pochodna rosnących kosztów mieszkań, ale również zmieniających się stylów życia. Żyjemy w czasach, gdzie „mieszkanie w pojedynkę przestało oznaczać bycie samotnym”.
Optymalizacja metrażu, która jest jednym ze sposobów na obniżanie cen mieszkań, musi iść ramię w ramię z przeprojektowywaniem otoczenia. Może to być przestrzeń samego budynku albo najbliższe otoczenie. Jeśli przenosimy funkcje poza mieszkanie, ale w obrębie tego samego domu, to mogą powstać colivingi albo inne formy mieszkaniowe jak twodio i micro suits. „Twodia to studia, ale dla dwóch osób (z angielskiego: two + studio = twodio), gdzie dwie sypialnie z łazienkami wyposażone są w jedną wspólną kuchnię i pokój dzienny. Micro suits to nieco większe mieszkania o powierzchni zazwyczaj niewiele ponad 500 stóp kwadratowych (około 46,5 m2), ale za to z sypialniami dla trzech singli i wspólną kuchnią”. Jednak jeśli myślimy o zmniejszaniu metraży i zachowaniu jakości życia, to nie można po prostu ciąć metrów – każda funkcja znikająca z mieszkania musi powrócić w tym samym budynku albo w jego najbliższym otoczeniu. Kluczem jest tutaj optymalizacja przestrzeni i otwarcie się na współdzielenie jej części z innymi ludźmi.
Powyższy tekst jest fragmentem książki Joanny Erbel „Poza własnością. W stronę udanej polityki mieszkaniowej”, która ukaże się w styczniu nakładem wydawnictwa Wysoki Zamek.
Artykuł został stworzony w ramach prac Laboratorium Rynku Najmu – grupy ekspertów zajmujących się tworzeniem standardów dla rozwoju najmu instytucjonalnego w Polsce. W skład LRN wchodzą: Tomasz Bojęć, Przemysław Chimczak, Adam Czerniak, Joanna Erbel, Mateusz Halawa, Katarzyna Kuniewicz, Hanna Milewska-Wilk, Waldemar Olbryk. Więcej o celach prac zespołu oraz jego członkach i przeczytacie tutaj: https://thinkco.pl/laboratorium-rynku-najmu/
Joanna Erbel
Socjolożka, działaczka miejska, ekspertka do spraw mieszkaniowych. Założycielka Fundacji Blisko zajmującej się wspieraniem aktywności lokalnych i tworzeniem wiedzy na temat innowacji mieszkaniowych. Koordynowała prace nad przygotowaniem polityki mieszkaniowej i programu Mieszkania2030 dla m.st. Warszawy. Członkini grupy eksperckiej Laboratorium Rynku Najmu. Autorka książki "Poza własnością.
W stronę udanej polityki mieszkaniowej". Mieszka w Warszawie na Górnym Mokotowie, jeździ do pracy rowerem i marzy o tym, żeby każda osoba mogła żyć w przyjaznej przestrzeni i dostępnym cenowo mieszkaniu.